Jagódko, malarstwo klasyczne stosowało kilka warstw: imprimiturę, szkic barwny (farba plus terpentyna), podmalówkę, cienie/refleksy (warstwa nieco bardziej tłusta), detale (oczywiście, było tyle technik ile mistrzów, niekoniecznie w tej kolejności)
Laserunek dodaje obrazowi "głębi", pozwala na wprowadzenie korekcji barw (przyciemnienie, rozjaśnienie, zmiana tonalna) bez konieczności wycierania mokrej farby, lub zmiany struktury obrazu. Jest jak kolorowe szkło zabarwiające fragment obrazu na dowolny kolor.
Żeby w pełni docenić możliwości laserunku, wystarczy przyjrzeć się sztuce sakralnej (obrazom w kościele, niekoniecznie ikonom). Pooglądaj sobie na wikipaintings.org obrazy Botticelliego lub Carravagia.
Malarstwo "tłuste" ma swój urok, ale bez laserunku nigdy nie osiągniesz pewnego poziomu realizmu - np. przy malowaniu szkła.
Monet nie malował wszystkiego za jednym posiedzeniem, chociaż tak może to wyglądać. Na przykład, w obrazie "wschód słońca" czerwone i pomarańczowe refleksy słońca na wodzie zostały dodane po wyschnięciu spodniej warstwy. Podobnie rzecz się ma ze słonecznymi reflaksami w obrazie "Plaża Trouville"
Co do trwałości obrazów z "naciapaną" farbą
Schmid w swojej książce "Alla Prima" pisze, że warstwa farby grubsza niż 3mm na 90% szybko spęka.
Nie ma co demonizować mediów malarskich - stosowane właściwie dodatkowo zabezpieczają obraz, działając jak warstwa werniksu. Oczywiście, nie wszystkie media nadają się do wszystkiego:
- żółknących olejów (np. lniany) nie powinno używać się do rozcieńczania bieli
- cieniutkiego laserunku nie powinno robić się w żywicy lub syntetykach (krążą legendy o tym, jak alkidy spartoliły śliczne laserunki)
- przesadnych impastów nie powinno się robić samą farbą (są do tego media - zapobiegają m.in. spękaniom)
- sykatywy nie powinno używać się do kolorów, które mają pozostać jasne i świetliste
i tak dalej