Panel ikony, olifa i inne rozważania

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zalogowanych użytkowników i 1 gość

Postprzez grullo Pn, 17 grudnia 2012, 16:37

Witam! Znalazłem w internecie taki schemat:

Podobrazie ikony.gif
Podobrazie ikony.gif (11.01 KiB) Przeglądane 11936 razy


Przekrój przez panel ikony. Czy ktoś może mi wyjaśnić co oznacza słowo olipha i pavloka? Czy pavloka to to samo co włoska imprimatura? I czy to prawda, że jeśli pisarza ikon nie było stać na drogi cynober, używał tańszej mini? (takiej jaką się używa do malowania antykorozyjnego).
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez zephyr7 Pn, 17 grudnia 2012, 18:31

Olifa to takie specjalne medium do werniksowania ukończonej ikony - ostatnio zastępowana werniksem olejno-żywicznym lub patynującym.

Jeśli chodzi o 'povlokę', tutaj może chodzić o płótno, albo o klej... Na pokancerowaną deskę nakłada się nasączone klejem płótno, potem jak wyschnie kładzie kolejne warstwy gruntu.
zephyr7
 
Posty: 932
Dołączył(a): Cz, 14 czerwca 2012, 19:44

Postprzez maja Śr, 12 lutego 2014, 22:48

Olifa jest rodzajem werniksu i składa się z oleju lnianego z dodatkiem octanu kobaltu. Wymaga doświadczenia zarówno jeśli chodzi o samodzielne wykonanie jak i późniejsze zabezpieczenie nią ikony. Olifienije ikony musi odbywać się w bardzo czystych warunkach ( w pomieszczeniu wolnym od kurzu ). Długo pozostaje lepka. Nadaje ikonie piękną świetlistość. Z upływem czasu ciemnieje. Jest to po części proces odwracalny - światło słoneczne przywraca jasny odcień.
Pavloka to nic innego jak płótno przyklejone do deski. Najlepsze jest ze starego, spranego ( bez resztek krochmalu ), wyprasowanego gorącym żelazkiem prześcieradła.
Odnośnie cynobru nie będę się wypowiadać, ponieważ spotykałam się z różnymi opiniami i nie potrafię powiedzieć która z nich jest prawdziwa.
Wśród greckich pigmentów, których używam jest vermilion - kolor piękny, nawiązujący do cynobru, bardzo tani, niezwykle wydajny. Niestety nie znam jego składu chemicznego. Mogę jedynie powiedzieć, że nie stwarza żadnych problemów, ale jak będzie wyglądał za kilkadziesiąt lat tego nie wiem...
maja
 
Posty: 215
Dołączył(a): Pt, 17 stycznia 2014, 12:35

Postprzez grullo Śr, 12 lutego 2014, 23:19

Maju, dzięki za "ożywienie" wątku :)

Olifa to olej gęsty? Tzn. gotowany, lepki jak pokost, dobrze rozumiem??

Vermilion z Grecji to dokładnie czerwień chromowa, chromian ołowiu z dodatkiem molibdenu. Kremer już dawno wycofał ten produkt ze względu na silne właściwości rakotwórcze, (6-wartościowy chrom i ołów= silne zatrucie, możliwa śmierć przy wdychaniu proszku). Jest tania, bo łatwa w produkcji, w Chinach nadal produkują tego tony i malują wszystko, znaki drogowe, statki. Z paru-letniego doświadczenia z tym pigmentem i opinii innych powiem tak: w oleju mimo wszystko nie warto bo w słońcu robi się brązik, ta czerwień przygasa (szkoda bo naprawdę ognista czerwień), a w temperze może być jeszcze gorzej, nie testowałem. Doerner pisał, że może być namiastką vermilionu, ale wtedy dopiero czerwień moblidenowa wchodziła, więc nie mógł wiedzieć więcej.

Cynober to potęga-kolor. W tym roku może spróbuję go zmajstrować. Pierwszy etap jest niebezpieczny, mieszanka może wybuchnąć, dlatego gdybym się nie pojawił jesiennie na forum, znaczy żem pokonany przez farbę :lol: Cóż każdy ginie od tego czym, lub z czym walczy :D
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez maja Śr, 12 lutego 2014, 23:50

Z tego co wiem ( sama nie robiłam, ale informacja z pierwszej ręki ) proporcja : 1 l oleju lnianego + 1 g octanu kobaltu, podgrzewać aż pojawi się błękitny obłoczek ( cokolwiek to oznacza :P ). Na mój gust bardzo gęste to nie jest, wylewa się trochę na ikonę i rozprowadza dłonią, odstawia w miejsce pozbawione kurzu i co pewien czas zagląda się tam i wykonuje różne czynności ( zdejmuje się nadmiary, sprawdza jaka gęstość itd - ale jak chcesz szczegóły to zabij - nie wiem ). Jest link do owych zabiegów - można tu na forum takie rzeczy podawać? Jeśli tak, to wrzucę. Po rosyjsku jest.
Na 100 % wiem jedno - jak się przyczepi kurz to wokół tych drobinek gromadzi się olifa i... wygląda strasznie :( Widziałam PRZEPIĘKNĄ ikonę, na maxa profesjonalną, CUDO, po prostu cudo ( jestem Panu Bogu wdzięczna, że dał ludziom TAKI talent ) zmarnowaną przez olifę.... Żywię głęboką nadzieję, że autorka tej ikony, osoba o wielkiej wiedzy, używająca olify nie pierwszy raz, będzie w stanie uratować tą ikonę...Ona biedna sama nie ma pojęcia co się stało, być może sama olifa nie do końca była taka jak trzeba...
Z vermilionem trochę mnie załamałeś, piękny kolor.... Ale słuchaj, zamknięte toto na głucho, używam odrobinę, nie wdycham - od razu w medium topię... Mam 50 lat, może tak raz dwa mnie nie zabije??? Jestem nałogową palaczką, pewnie papierosy szybciej mnie wykończą. Byle tylko w temperze nie brązowiało, toż to takie ładne.... A cynobru takiego prawdziwego za jakieś straszne pieniądze nie da się kupić? Choć podejrzewam, że to tez nie do końca zdrowe....Nie wybuchaj, ja Cię proszę. Toż lubię okrutnie Twoje posty czytać :)
maja
 
Posty: 215
Dołączył(a): Pt, 17 stycznia 2014, 12:35

Postprzez grullo Cz, 13 lutego 2014, 00:20

Z tą olifą to widać jak z każdym olejem, nie wiadomo co za diabełek w słoiczku siedzi ;)
Jak olej jest za gęsty, a taki kiedyś nanosiłem, to zbija się toto w kropelki, rozsmarowuje paskudnie, a w dodatku lepi i tak jak mówisz przyciąga wszystko co małe i lekkie, nawet owady w lecie :D
Szkoda tylko że oleju, nie da się zmyć tak jak np. werniksu damarowego, albo szelakowego. Nie wiem jak ta ikona o której mówisz wyglądała, ale jeśli była naprawdę piękna, to wielka szkoda. Miejmy nadzieję, że sposób na naprawę się znajdzie. :ok:

Maju, to i ja bez zabezpieczenia ucierałem ten pigment z olejem kiedyś i żyję. Młodość i głupota. :) Tak naprawdę ze wszystkimi sypkimi pigmentami trzeba się obchodzić w miarę ostrożnie. Nie mówię tu, żeby chodzić w maskach z butlami tlenowymi na plecach po pracowni, ale np. o tym, żeby pyłku nie rozprzestrzeniać. Nie zaciągać się ze słoika, nie klaskach rękami na tym i nie kichać na to! I będzie ok! :D Wydaje mi się, że bardziej truci jesteśmy przez to co nam serwują firmy np. wędliniarskie, niż przez nasze zabawy z farbkami! A zapalić Maju, czasem nawet trzeba ;)

Cynober naturalny można samemu utrzeć, ale dobre minerały są drogie ciężko dostępne, można kupić, słoiczek najtańszego 100gr, kosztuje 170zł, z greckich pigmentów widziałem kiedyś po 90zł za 50 gram.
Maju, może mnie jeszcze nie znasz, ale to nie chodzi o brak dostępu. Ja po prostu jestem niestrudzonym poszukiwaczem dziury w "całym" i nie spocznę puki nie odfajkuję tego co w planach miałem. Każdy mi mówi, że mogę to kupić, ale po co tam kupić? Zrobić samemu, to jest frajda! W tamtym roku miałem chęć pobawić się w piecowego i uwędziłem kilka nowych kolorów na wysokim ogniu. W tym roku, myślę o cynobrze i czerwcu polskim, koszenili. Będę uważał Maju, podobno siarka z rtęcią po pogrzaniu nieźle trzaskają więc, może tak z odległości do pieca podejdę. :D To śmieszne i paradoksalne, ale np. biel ołowiowa była droższa w historii niż cynober np w XVI wieku. Z tym, że biel robi się praktycznie sama, a nad cynobrem trzeba siedzieć 18 godzin non stop! :o Oj nieprzespane letnie noce widzę :D

:-*
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez grullo Cz, 13 lutego 2014, 00:28

Maju, a Ty malowałaś kiedyś emulsją? Tzn. dodawałaś do jaja oleju, bądź werniksu?
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez maja Cz, 13 lutego 2014, 03:43

Nie, no siarka + rtęć to same pyszności i zdrowotności :D Wiem, na pewno to wielka radość jak się coś samemu wykombinuje, ale uważać trzeba. Spokojnie, Grullo, nie usypuję na szkiełku ścieżki z pigmentu :lol: , z pigmentami obchodzę się ostrożnie, muszę tylko przestać lizać pędzelki :)
Tamta ikona zeszpecona olifą była naprawdę piękna... Anioł Złotowłosy na jaśniutkim sankirze, piękne rozjaśnienia, precyzyjna kreska - wszystko takie świetliste, lekkie. Wierzę, że tej pani udało się znaleźć jakiś sposób na uratowanie tej ikony.
Oleju ani werniksu nigdy do żółtka nie dodawałam, chociaż nieustannie mnie korci, żeby to zrobić :D Zawsze pracuję w oparciu o medium żółtko + wino wytrawne białe, albo czasem z braku wina z odgazowanym piwem. Absolwenci lwowskiej ASP używają do medium piwa i od nich podebrałam ten sposób, sprawdza się równie dobrze jak wino.
Ja w ogóle mało eksperymentuję ze względu na to, że jestem całkowitym samoukiem, nie mam przygotowania artystycznego, z chemią też mi było w życiu pod górkę :( Poza tym mam sporo zamówień i one mi praktycznie wypełniają czas, nie chcę ryzykować i poruszam się utartymi ścieżkami. Lubię być pewna tego co robię, nowe doświadczenia zostawiam na bliżej nieokreślone "kiedyś". Jeśli już to moje eksperymenty polegają na zmianach sposobu malowania - różne odcienie sankiru, kolory świateł, zabawa złotem na pulment ( część polerowana, część matowa, polerowane ornamenty - bardzo ładnie prezentuje się taka różnorodność w jednej ikonie, nadaje jej lekkości i elegancji ).
Co do owadów i innych żyjątek - bywają złośliwe i łakome. Mi raz muchy "wydziobały" dziury w ikonie ( do gruntu ) i to w przeciągu 10 minut ( bo zachciało mi się malować na dworze i poszłam zrobić sobie kawę, nie przykryłam ikony ) no i raz ikonę załatwiła mi mysz - z apetytem wyjadła rozjaśnienia - tam były najgrubsze warstwy pysznego medium. Koleżance kotka zlizała ikonę do gruntu... Trzeba uważać :)
maja
 
Posty: 215
Dołączył(a): Pt, 17 stycznia 2014, 12:35

Postprzez grullo Cz, 13 lutego 2014, 22:08

Maju nie poradzisz, prawdziwy facet musi ryzykować. :)

A pędzle to i ja lubię oblizywać, a ściślej obgryzać im końcówki; wszystkie moje charakteryzuje brak powłoki lakierniczej na końcach i widoczny drewniany trzonek. :D

Jeśli masz już swoją drogę i metodą to ja nie mam nic do tego. Lepiej trzymać się sprawdzonych przepisów, szczególnie jak robi się prace dla innych. Cudów z takich eksperymentów emulsyjnych nie będzie, a jeszcze gorzej być może. ;)

Kiedy malowałem temperą jajeczną, dodawałem do butelki z jajkiem po kropelce raz lawendowego, a raz goździkowego olejku. Miło pachniały, ale nie wiem czy psuciu zapobiegły. W każdym razie się pracę trzymają jak dzwon i nic im nie jest. Mimo, że malowane nieraz parudniową emulsją, która zaczęła zalatywać. :D

Kto jednak nie przekonany o elastyczności tempery jajecznej temu mogę pokazać elegancki "opłatek" który zrobił mi się przez przypadek na spodzie okrągłego naczynka. Wysuszyłem, wymyłem i się trzyma ładnych parę lat. Rwę w każdą stronę to nie pęka, a ciągnie się jak guma. :)
grullo
 
Posty: 819
Dołączył(a): Śr, 25 kwietnia 2012, 14:02
Lokalizacja: Kraków

Postprzez maja Pt, 14 lutego 2014, 00:24

:) Ja natomiast przekonałam się o wodoodporności w ogóle odporności tempery na wszystko. Otóż : Kiedyś daaawno temu podjudzona przez męża zdecydowałam się na rozpoczęcie pracy nad ikoną MB Częstochowskiej o wymiarach dużo większych niż moje ówczesne możliwości. Odstawiłam ją w kąt zagraconej pracowni na etapie sankiru i co nieco namalowanych szat. W kąt dosłownie - może nie jakiś tragicznie zimny i wilgotny ale bez swobodnej cyrkulacji powietrza. Po jakichś dwóch latach ( a może nawet po dłuższym czasie ) wyciągnęłam ją z tego kąta całą zapleśniałą. Wżery były straszne, wiedziałam, że ratunku dla niej nie ma i nawet nie podejmowałam takich prób. Ale poeksperymentowałam. Próbowałam ją myć czym się dało i to dość brutalnie. Poszły jakieś płyny z chlorem, płyn do mycia naczyń i .... i nic. Tzn nie mówię tu o pleśni,futerko się zmyło - plamy i wżery oczywiście pozostały, ale... tempera się trzymała zadziwiająco. :)
maja
 
Posty: 215
Dołączył(a): Pt, 17 stycznia 2014, 12:35