Z tą "otoczką" mistycyzmu jest tak, że dla katolika przypisywanie właściwości quazi-magicznych ikonie jest bałwochwalstwem i dość ciężkim grzechem. Jeśli ktoś chce dzisiaj zostać uznanym artystą piszącym ikony, musi najpierw stać się dobrym rzemieślnikiem. A żeby stać się rzemieślnikiem, musi zacząć myśleć w kategoriach: "deska, klej, płótno, grunt, kreska, farba".
Dawne metody służyły kształćeniu czeladników - obecnych lub przyszłych duchownych, braci zakonnych, ułatwiały zapamiętanie receptur i skomplikowanej technologii. W pewien sposób uczyły lub zachęcały do pogłębiania wiedzy z zakresu teologii.
Wyobraźcie sobie, że macie narysować Hobbita, a nigdy nie czytaliście Tolkiena. Tak samo jest z ikoną, moźemy skopiować wizerunek, ale bardzo prawdopodobne będzie, że pominiemy jakiś istotny szczegół, coś przeoczymy, czegoś odpowiednio nie wyeksponujemy, itp.
Święty Jóżef i Święty Tadeusz to nie te same osoby, chociaż Ten i Ten trzyma Dzieciątko! Święty Krzysztof i Święty Jakub to nie Ci sami święci, chociaż obaj dzierżą w dłoniach kije!
Malowanie ikony bez znajomości teologii, Pisma Świętego i nauki Kościoła jest jak przygotowywanie stroju Kapitana Spocka na halloween przez kogoś, kto nigdy nie oglądał Star Treka