Jagódko, dziękuję za info!
Masz rację, ceraty są do de. Przykład: malujesz pejzażyk w plenerze, kładziesz trochę koloru i zaraz obraz jest tak tłusty, że się nie da malować. Olej ścieka, farba ucieka spod pędzla odsłaniając tło, wychodzą drobniutkie kropelki oleju przy pociągnięciach i trzeba malować albo gęstą farbą, albo wcale. Jeśli mamy podobrazie z choćby lekko chłonnym gruntem, nic takiego się nie dzieje.
Teraz ciekawostka: przy średnio chłonnym gruncie, pierwsze warstwy "schną" na pniu. Nie trzeba liquinów, ani innych przyspieszaczy. Nie trzeba ani grama sykatywy. Średnio zdolny malarz będzie w stanie położyć 2-3 warstw w ciągu jednej sesji (no, powiedzmy z godzinną przerwą między etapami).
To znaczy, że przy malarstwie klasycznym można dojść do tzw. "dead layer" (tej szaro-białej) w ciągu jednego posiedzenia, bez czekania kilku dni pomiędzy każdą warstwą.
...
A jak uzyskać chłonny grunt? Wystarczy średniej jakości akrylowe gesso, kreda (w sumie dowolna) i szpachelka -nóż lub nóż do naleśników
Przykład: dwie łyżki gesso i 1-2 łyżek kredy. Kiedy masa zrobi się za gęsta, dolewamy odrobinę wody i intensywnie mieszamy. Płótno lub panel gruntujemy min. 3 razy, rozprowadzając "pastę" (ma mieć konsystencję najzwyklejszego gesso) nożem-szpachelką. Można szlifować, ale nie trzeba - zwykle wychodzi wystarczająco gładko.
Próbowałem na gessie Blik i kredzie pozłotniczej. Efekt? Podmalówka suchuteńka w ciągu pół godziny.