Dziwnie się ten wątek rozwinął...
Nie wiem dlaczego Oldi z podanych przeze mnie nazwisk wybrał akurat Żegalskiego a nie np Naliwajko. Przy tym przerzuca się od negacji jego talentu i umiejętności poprzez nie akceptację tematów jakie podejmuje, po wyrzucanie mu pochodzenia( skąd wiadomo, że szlacheckie?) i zainteresowania sponsorów. Never mind.
Ponieważ jednak temat wywołał spore zainteresowanie i jak się zorientowałam artysta mimo swej międzynarodowej sławy, nie był szerzej znany, postanowiłam wkleic tu notkę autorstwa Jarosława Daszkiewicza, tego samego, który pisał także o naszej
Muszce 
Może ktoś zechce to przeczytac, mimo, że dośc długie.
"Egzystencja według Maestra( tytuł autora notki)
Po raz pierwszy zetknąłem się ze sztuką Leszka Michała Żegalskiego w połowie lat osiemdziesiątych. W szacownych Łazienkach Królewskich, w galerii zwanej Starą Kordegardą, wystawiła swoje prace malarskie, w atmosferze skandalu obyczajowego i sensacji artystycznej, "Grupa Trzech", zwana też "Tercetem Nadętym", którą tworzyli, obok L. M. Żegalskiego, Piotr Naliwajko i Janusz Szpyt. Niekwestionowanym liderem tej grupy, w sensie założeń ideowych zawartych w rozlicznych manifestach, a także realizacji stricte artystycznych, był od początku Zegalski. To właśnie "Maestro" skupiał na sobie uwagę bezkompromisowością poglądów i śmiałością ikonograficznych rozwiązań, l choć grupa wystawiała potem przez długi czas razem, drogi jej członków powoli zaczynały się już rozchodzić. Jej lider wyjechał najpierw do Niemiec, aby następnie w Belgii próbować ułożyć swe artystyczne życie. Zanim do tego jednak doszło, pewnego upalnego sierpniowego dnia 1988 roku przed obrazem "Wartki Jontek" (znanym później jako "Wypadek motocyklisty") w warszawskiej Hali Gwardii zatrzymało się na dłużej dwóch mężczyzn. Obaj byli członkami jury Ogólnopolskiej Wystawy Młodej Plastyki "Arsenał 88", którą zwiedziło ponad 100 tysięcy ludzi, co do dziś jest nie pobitym rekordem frekwencji na wystawach sztuk plastycznych w Polsce. Zachwyt jednego z nich nad sztuką Żegalskiego trwa do dnia obecnego i zaowocował długoletnią przyjaźnią obu artystów. Mowa oczywiście o Franciszku Starowieyskim. Tym drugim jurorem zaś był nie kto inny, jak sam Roman Opałka. To ich głosy głównie przesądziły, że jury "Arsenału 88" przyznało swe Grand Prix Leszkowi Michałowi Żegalskiemu. Taki był początek wielkiej kariery, pełnej wzlotów i upadków, sukcesów i okresów zwątpienia, głosów zachwytu, ale i oburzenia, i zwykłej polskiej zawiści.
L. M. Zegalski pozostał jednak cały czas sobą i konsekwentnie budował swe credo artystyczne zarówno na Zachodzie, jak i w czasie częstych pobytów w Polsce. Co zatem jest takiego intrygującego w sztuce malarskiej Leszka M. Żegalskiego, że pozwala na upatrywanie w Nim jednego z najwybitniejszych polskich malarzy współczesnych?
Najprościej byłoby powiedzieć, że jest łatwo rozpoznawalny na rynku sztuki, że ma swój podpis malarski, że można Go określić, jak chcą Amerykanie, mianem "be like". To wszystko w sztuce jest bardzo ważne, bowiem tylko wielcy artyści są oryginalni a ich twórczość posiada walor uniwersum i jest przy tym niepowtarzalna.
Na czym zatem konkretnie polega fenomen artystyczny Leszka M. Żegalskiego? Pisząc o młodym malarstwie polskim i formułując nowe w nim tendencje, jedną z nich nazwałem "neorealizm egzystencjalny". Przewodnim motywem tego malarstwa jest ludzkie zmaganie się z losem. Reprezentanci tego nurtu (m.in. Piotr Naliwajko, Janusz Szpyt, Józef Panfil, Tadeusz Boruta, Józef Karkoszka, Kazimierz Kalkowski) nie rezygnując z dążności do wiernego odtwarzania rzeczywistości, odrzucając piękno formalne na rzecz odsłonięcia prawdy psychologicznej, wydobywając z otaczającego świata to, co w nim powszechne, na pierwszy plan wysuwają aspekt egzystencjalny. W tej sztuce, w jej jądrze, jest coś na kształt "słowiańskiej duszy", owego specyficznego wschodniego mistycyzmu, dostojewszczyzny -cierpienia i wzniosłości ukazanych bez patosu w realnym otaczającym świecie, z jego pięknem widzianym poprzez brud.
"Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością" pisał Zygmunt Krasiński i te właśnie słowa oddają chyba najgłębiej sens malarstwa Leszka M. Żegalskiego, który obok wspomnianych wyżej malarzy jest czołowym przedstawicielem "neorealizmu egzystencjalnego".
To właśnie w jego pracach najsilniej przekraczane są granice realności, uduchowiona jest materia. Pojawia się rys autobiograficzny, w zaskakujących i prowokujących zestawieniach personalnych. Artysta ten często sięga po cytaty z malarstwa historycznego, powołuje się na dawnych mistrzów, lawiruje między wielkimi stylami w sztuce. Kiedy przyglądam się obrazom "Maestra" z Jego ostatnich wystaw w Polsce, widzę, że właściwie niewiele się w jego obrazach zmieniło. To, o czym pisałem powyżej, charakteryzowało Jego twórczość już dużo wcześniej. Dziś jest ona ieszcze bardziej dojrzała w sensie zarówno formalnym jak ikonograficznym. Ten sań-. 'at-A-o rozpoznawalny, styi nasączony jest jeszcze bardziej gorzką ironią. Pozostał jednak pełen wewnętrznego ciepła dystans wobec dramatu, którego nosicielami są bohaterowie Jego obrazów, budowanych nadal solidną konstrukcją planów i postaci. Ich powierzchnia ciągle urzeka zgaszonym kolorytem tła, ostrym i pewnym rysunkiem, skontrastowanymi smugami światła i cienia.
Leszek Michał Żegalski przez kilkanaście lat mieszkał w Niemczech kontynuując swą artystyczną działalność. Ostatnio przeniósł się do Belgu, by tu z kolei próbować osiągnąć pełnię twórczego wyrazu.
Tadeusz Kantor zwykł był mawiać, że by zostać artystą narodowym, wpierw trzeba zostać artystą międzynarodowym. Żegalski ma wszelkie kwalifikacje warsztatowe i wiarygodność ikonograficzną, by być już dziś malarzem na wskroś polskim, będąc jednocześnie rozumianym na Zachodzie.
Wspomniany wcześniej Franciszek Starowieyski namawia od dłuższego już czasu "Maestra" na powrót do kraju na stałe. Widzi w nim malarza wielkich realizacji plafonowych. Sugeruje też opracowanie plastyczne wielkiej ściany w Sejmie, realizację wielkich płócien o narodowym charakterze.
Wydaje się jednak, że L. M. Żegalski bardziej niż konstatacją Kantora czy namowami Starowieyskiego zdaje się na dziś przejmować chińską maksymą, która mówi, że artysta jest jak drzewo - korzeniami wyrasta z ojczystej ziemi, ale gałęziami obejmuje cały świat, jego cała dotychczasowa sztuka w tej warstwie, zarówno ikonograficznej, jak i ikonologicznej, ma polskie, narodowe konotacje. Jednak jej przesłanie, ukryty sens, metafizyczny wymiar pozwala to wielkiej próby malarstwo smakować również w krajach na zachód od Łaby czy za Wielką Wodą. Życząc Leszkowi wielkiej międzynarodowej kariery, chciałbym też częściej móc oglądać jego głęboko ludzkie, świetnie opracowane formalnie i po prostu piękne malarstwo, w salonach i galeriach sztuki nad Wisłą."
A reasumując... Nawet mnie nie dziwi, że L.Ż. nie jest powszechnie znany. Przecież sztuce współczesnej w ogóle wyjątkowo trudno się przebic i jak już pisałam wcześniej - patrz teza z pierwszego mojego postu - nie ma dobrych prezentacji, nie ma powszechnej edukacji, nie ma wystaw i nie ma wyrobionego odbiorcy.